Szokująca statystyka: jak wiele głosów ginie w oceanie cyfrowych danych?
Kiedy spojrzymy na statystyki, trudno nie poczuć się zaskoczonym — choćby w 2022 roku, kampanie społeczne skierowane do mniejszości, takich jak osoby LGBT+ czy mieszkańcy wsi, osiągały średnio o 40% mniejszy zasięg niż te kierowane do szerokiej publiczności. To jakby wrzucić głos do głębokiego oceanu, a potem próbować go usłyszeć wśród huku setek innych. Czujemy frustrację, bo przecież robimy wszystko, by te głosy usłyszeć, a mimo to, algorytmy, które mają nas łączyć, zdają się je tłumić. To z jednej strony technologia, z drugiej — nasza własna niestabilna rzeczywistość. Gdy zagłębiam się w te statystyki, nie mogę przestać się zastanawiać — czy naprawdę technologia sprzyja równouprawnieniu, czy tylko tworzy iluzję?
Algorytmy jako strażnicy bramy — czy naprawdę możemy im ufać?
Przyjrzyjmy się bliżej tym nieśmiertelnym strażnikom bram — algorytmom Facebooka, Instagrama, Twittera. To one decydują, co zobaczysz, a co zostanie przykryte cyfrowym kurzem. Używając narzędzi analitycznych typu Brandwatch czy Talkwalker, można odczytać, że ich podstawową cechą jest… bias. Tak, dobrze słyszysz — algorytmy uczą się na podstawie danych, które same są pełne uprzedzeń. Jeśli większość danych pochodzi od grup dominujących, to i algorytmy będą faworyzować głosy tej grupy. Mam w pamięci kampanię, którą prowadziłem w 2021 roku na rzecz osób z niepełnosprawnościami. Mimo, że jej treść była mocno wyrazista, zasięg i reakcje były o wiele mniejsze niż w przypadku kampanii o tematyce bardziej popularnej, skierowanej do szerokiej grupy. To jakby algorytmy miały własne preferencje — nie zawsze zgodne z ideą sprawiedliwości społecznej.
Gdy technologia zawodzi — osobiste historie i rozczarowania
Pracowałem nad kampanią dla środowisk LGBT+ w 2020 roku. Wiedziałem, że to wyzwanie, bo temat był kontrowersyjny, a zasięg organiczny na Facebooku i Instagramie był niemal znikomy. Reklamy, które targetowałem, kosztowały krocie — średnio 15 zł za kliknięcie, a i tak nie docierały do najbardziej potrzebujących. Pamiętam rozmowę z panią Anną, koordynatorką, która zwróciła mi uwagę, że mimo płatnej promocji, algorytmy nie pozwalają nam dotrzeć do najmniej uprzywilejowanych, bo ich profile są rzadko aktywne lub ukryte. To jakbyśmy próbowali przekrzyczeć tłum, który już i tak jest odcięty od głównych dróg komunikacji, bo algorytmy zamknęły przed nim dostęp.
Inna historia dotyczyła kampanii dla mieszkańców wsi — chcieliśmy pokazać ich codzienne wyzwania, ale znowu napotkaliśmy mur. Targetowanie na podstawie danych demograficznych nie wystarczyło. Musieliśmy szukać niestandardowych rozwiązań, jak współpraca z lokalnymi liderami i wykorzystanie tradycyjnych kanałów — radio, plakaty. No i sukces był… choć w minimalnym stopniu. To doświadczenie utwierdziło mnie w przekonaniu, że technologia nie zawsze służy sprawiedliwości, a czasami nawet ją utrudnia.
Inkluzywność w praktyce — czy narzędzia są dostępne dla każdego?
W branży społecznej coraz więcej mówi się o potrzebie inkluzywności, ale czy naprawdę dostępne są narzędzia, które pomogą małym organizacjom czy grupom marginalizowanym? W 2023 roku pojawiły się nowe platformy analityczne, które obiecywały uproszczenie procesu targetowania i optymalizacji kampanii. Jednak ich ceny, często sięgające kilku tysięcy złotych miesięcznie, wykluczają większość mniejszych organizacji. To jakby system był dostępny tylko dla elit, a reszta musiała zadowolić się tym, co zostanie. Miałem okazję współpracować z lokalną organizacją działającą na rzecz osób starszych — ich budżet był mocno ograniczony, a dostęp do narzędzi analitycznych ograniczał się do darmowych wersji, które i tak nie dawały pełnego obrazu sytuacji. To tak, jakbyśmy chcieli zobaczyć gwiazdy gołym okiem, ale noc jest tak ciemna, że nic nie widać.
Refleksje na temat barier są jasne — dostępność technologii, choć rośnie, nadal jest ograniczona, a jej potencjał nie jest wykorzystywany w pełni na rzecz mniejszości. To wyzwanie, które musimy wspólnie rozwiązać, bo technologia powinna służyć wszystkim, nie tylko tym, którzy mogą za nią zapłacić.
czy technologia może nas wyzwolić, czy tylko uciszyć?
Patrząc na te wszystkie historie, można odczuć mieszankę frustracji i nadziei. Frustracji, bo system, który miał nas łączyć, często nas dzieli i tłumi. Nadziei, bo widzę też przykłady ludzi i organizacji, które mimo przeszkód potrafią wyjść poza schematy i znaleźć niestandardowe drogi. To jak wyścig z przeszkodami — im bardziej staramy się przebiec przez labirynt algorytmów, tym bardziej musimy wykazać się kreatywnością i odwagą. Może właśnie to jest kluczem: nie poddawać się cyfrowym barierom, szukać nowych ścieżek i nieustannie dążyć do sprawiedliwego głosu dla każdego. Bo w końcu, czy nie o to chodzi w kampaniach społecznych? By dawać głos tym, którzy są tłumieni, i tworzyć system, w którym technologia służy ludziom, a nie odwrotnie.
Jakie są Twoje doświadczenia z cyfrową walką o równość? Może razem uda nam się zbudować bardziej sprawiedliwy, dostępny i pełen głosów świat — taki, w którym każdy głos ma znaczenie, niezależnie od tego, jak cichy się wydaje.